Najnowsze wpisy


nr 10
Autor: cj-memo
02 lutego 2011, 16:37

No i zaliczyłam semestr. Nie obyło się bez emocji, szczególnie gdy szałam zobaczyć wyniki, bo o dziwo, podczas pisania egzaminów miałam mocno obojętny stosunek do tego... Niczym się nie przejmowałam, uznałam, że co będzie, to będzie. No ale zaliczylam sesję. I mam prawie cały miesiąc swobody :D Czas na odnowienie znajomości, które zaniedbałam...

nr 9
Autor: cj-memo
18 stycznia 2011, 22:50

A czy ja mogę wszystko od początku zacząć? Mogę? To w końcu moje życie... Głupia byłam, że się nie przyłożyłam do tego od samego początku. Mój błąd. Wiem o tym, dlatego trochę mi ciężko z tym. Ale myślę sobie, że gdyby mi zależało, tobym się  uczyła, to czułabym wewnętrzną potrzebę zdobywania tej wiedzy, pchała by mnie ciekawość, żądza. A czegoś takiego nie było. Tylko nie wiem czy to moja wina, bo każdy mówi, że studia to takie łatwe, wystarczy miesiąc przed zaliczeniami przysiąść i się zdaje. Ale właśnie chyba dzięki takiemu przeświadczeniu wreszcie odkryłam mój system nauki- systematyczność. Nie jestem w stanie przysiąść i w dwa dni nauczyć się wszystkiego, z całego semestru. Nie umiem "zarywać nocy". Chciałabym aby studia były takim moim zadaniem, do którego muszę i chcę się przyłożyć, chcę zdobywać kolejne szczeble drabinki, wspinać się po niej, chciałbym czerpać poniekąd z tego przyjemność. Bo nie satysfakcjonuje mnie zaliczenie jakiegoś kolokwium końcowego czy egzaminu na 3. Chcę żeby mi coś w tej głowie zostało. Nie chcę być magistrem z pustą głową. A nawet jak nie zdąbędę tego tytułu to wiedzieć, że jestem coś warta. Muszę dorosnąć. Muszę zacząć się uczyć.

Tylko jak zrezygnuję ze studiów, to nie podbiją mi legitymacji i będę musiała jeździć na normalnych biletach?!

nr 8
Autor: cj-memo
16 stycznia 2011, 19:44

A co jeżeli nie zaliczę pierwszego semestru na studiach? Jeżeli to nie jest to co chciałabym robić? Znaczy może nie tyle, że poszłam na kierunek, który mnie nie isteresuje, ile poszłam na kierunek który nie przyniesie mi dużych pieniędzy w przyszłości... A to jest spory kłopot. Niby chciałabym robić to co bym mogła po tych studiach, ale czy jest sens ciągnąc to, przez 5 lat, tylko dla mojej własnej satysfakcji? Później będę się szamotać, walczyć o każdy grosz, nie zamieszkam w świetnie umeblowanej kawalerce w centrum miasta, nie będzie mnie stać na obiady w restauracjach, na kawę w kawiarni... Mój problem tkwi w tym, że ja uwielbiam wydawać pieniądze. Nie zawsze mam ochotę korzystać z zakupu, ale uwielbiam moment wybierania go, później stania przy kasie i płacenia. Wiem, że pieniądz to nie wszystko, ale bez niego ciężko się obejść. Jestem realistką. Poza tym, żeby wykonywać zawód o którym mówię, może wystarczy skończyć jakieś bliżej nie określone studium i w ten sposób zaspokoić swoje widzi-misie?

Chciałabym robić tyle rzeczy gdy będę już dorosła. Nazbyt dużo aby pokończyć do każdego mojego planu odpowiednia studia, zdobyć doświadczenie i zająć się tym zawodowo. Za dużo pomysłów, za mało czasu na zdobycie wykształcenia i sensownego doświadczenia. A teraz, w wieku niecałych 20 lat jak ja, do cholery mogę wiedzieć co jest odpowiednie dla mnie? Zazdroszczę ludziom, którzy mają swoje pasje, którzy wiedzą czego chcą, z zawziętością dążą do swego celu. Podziwiam takich. Ale ja do nich nie należę. Pozostało mi odszukanie własnej drogi poprzez system 'prób i błędów'.

nr 7
Autor: cj-memo
30 grudnia 2010, 23:13

Okres po świąteczny przed Sylwestrowo/noworoczny.

Spotkałam dzisiaj mojego byłego chłopaka - oznaczenie "K". Był zarośnięty i śmierdział. Chyba piwem. Nie bardzo orientuję się w rodzajach używek i w tym jak pachną, więc obstawiam najbardziej możliwe: alkohol. Minęły 2 lata od kiedy rozstaliśmy się. Okazał się dupkiem, bowiem po rozstaniu dowiedziałam się nagle, że jestem porównywana do panienek lekkich obyczajów i tym podobne. Jednak po kilku miesiącach, można rzec, że 'pogodziliśmy się' i czasem nawet pisaliśmy na gg czy przez smsy, czasem nawet się spotykaliśmy. Nigdy nie lubił dbać o siebie, nie golił się, nie mył zębów, nie mył siebie, w ogóle.. No raz na dwa czy trzy dni. Ubrania nosił brudne, rozciągnięte koszulki, krótkie spodnie. Ale dla mnie nie to było ważne. Ujął mnie swoją inteligencją, poczuciem humoru, tym, że potrafił mnie zainteresować opowieścią o ilości i różnorodności ras psów. Mogłam siedzieć i się wsłuchiwać, patrzeć. Tyle mi było potrzebne do szczęścia. Miałam 17 lat. Teraz wkraczam w rok dwudziesty. Uważam, że nadal tyle wystarczyłoby mi do szczęścia. No mogę jedynie poprosić dodatkowo o myjącego się mężczyznę ?
 Ogólnie chciałam wyrazić swój głęboki żal, trochę smutku, bo widzę jak się zmienił od czasu bycia ze mną. Niestety na gorsze. Tak przykro mi na to patrzeć. Bo wiem jaki był kiedyś i wiem jak społeczeństwo na niego wpłynęło, jak on nie dostrzega tego wszystkiego. A może dostrzega, ale nie chce nic zmieniać. To po prostu przykre, dla mnie

Nie wiem
Autor: cj-memo
20 czerwca 2010, 21:14

Sama nie wiem o czym pisać. Po prostu chcę sobie popisać. Chciałabym się wybrać na studia. Na dziennikarstwo. To może sobie tam popiszę. Najgorsze z tego jest fakt, iż nie mam pomysłu o czym pisać. Nie lubię spontaniczności i tematu wolnego, gdzie piszę na temat wybrany przeze mnie. Natomiast jak piszę na temat rzucony z góry to zawsze wydaje mi się, że jest tam dużo wartościowych informacji, jednak jak przychodzi co do czego to okazuje się, że to typowe gówno. Także moja kariera dziennikarska stoi pod znakiem zapytania. Nie mniej jednak jestem pełna optymizmu.